Półtorej łączonej proszę….
Pamiętacie jeszcze Bar „Chińczyk” z Senatorskiej? Bywalcy z pewnością nigdy nie zapomną roztaczającej się wokół lokalu aromatycznej woni serwowanych tam potraw i panującej wewnątrz egzotycznej atmosfery, niespotykanej zbyt często w czasach dopiero co po gomułkowskiej „odwilży”. I co nie mniej cenne w pamięci „bywalców” z tamtych lat, to wszechobecna młodość, do której wraz z upływem czasu coraz częściej z sentymentem się powraca.
Początki „Chińczyka” sięgają 1973 roku. Założyły go i prowadziły w budynku Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Chińskiej przy Senatorskiej w Warszawie trzy siostry, a dokładniej jedna z nich, p. Kasia, utalentowana kulinarnie osoba, która, gdy tylko lokal zaczął zdobywać popularność, zaprosiła do współpracy swoje siostry. Utalentowane i kreatywne dziewczyny stworzyły kultowy lokal serwujący niezmiennie do dziś, z krótką przerwą pod koniec lat 90-tych, spowodowaną koniecznością zmiany lokalu, dwa dania plus jedno dodatkowe danie w czwartki.
W latach 70-tych, 80-tych i w pierwszym okresie ustrojowej transformacji amatorów potrawek: Huej Kuo Żou i Jangcung Moku Żou oraz dodatkowo makaronu rozmaitości (w czwartki) było bez liku. Największą popularnością cieszyła się tzw. „łączona”, czyli danie składające się z ryżu i obu potrawek w równych częściach. Potrawy przy Senatorskiej serwowane były od godziny 13, jednak kolejka na dziedzińcu TPP-CH ustawiała się już co najmniej godzinę wcześniej. Takie to były wtedy dziwne czasy.
Bywalcy zamawiali dania hasłowo, w stylu: dwa hueje proszę, półtorej potrawki na mniejszym ryżu (potrawka oznaczała Jangcung Moku Żou). Zamawiając łączoną bywalcy zwykle pomijali słowo „łączona”. Zamawiało się: podwójną proszę, z trzech na mniejszym ryży (tylko w czwartki), jedną, itp.
„Chińczyk” pod wodzą trzech sióstr przetrwał trudny okres głębokiego kryzysu lat 80-tych. Gdy na sklepowych półkach nie było już nic poza przysłowiowym octem, to jednak udawało im się zdobywać niezbędne ingrediencje, w tym zamienniki podstawowych składników serwowanych dań. Salceson w potrawce zastępował mięso, pieczarki imitowały grzybki mun. Kalarepka z powodzenie zastępowała pędy bambusa. Dla bywalców „Chińczyka” z tego okresu najcenniejsze było to, że zarówno atmosfera jak i smak potraw, pomimo stosowanych zamienników nie uległy radykalnym zmianom.
Czas płynie szybko. Minęła pierwsza dekada nowego stulecia. Dla „Chińczyka” nie był to już okres tak burzliwego rozwoju, jak w poprzednich latach, mimo to nowa lokalizacja przy ul. Okopowej trwale zaznaczyła się na gastronomicznej mapie Warszawy. W tym jednak czasie coraz rzadziej wpadałem na „łączoną”. Po części dlatego, że zwykle nie było mi po drodze, w dużej jednak mierze dlatego, że jakość dań nie była już utrzymywana na tak wysokim, równym poziomie, do jakiego przez lata przyzwyczaiła nas p. Kasia i jej siostry. Panie w dalszym ciągu starały się jak mogły, ale widać było, że zaczyna brakować im sił do utrzymania jakości potraw na dotychczasowym poziomie.
I wreszcie stało się. Gruchnęła wiadomość, że „Chińczyk” zostanie zamknięty. W Internecie pojawiły się artykuły sugerujące m.in., że „chińszczyzna” w Polsce się przejadła i czas na zmiany, a dowodem takiego stanu rzeczy jest właśnie zamykanie kultowego lokalu. Informacja o rzekomym zamknięciu „Chińczyka” spowodowała też lawinę protestów wśród stałych bywalców i sympatyków lokalu przy Okopowej.
Siostrom jednak i tym razem udało się uchronić lokal przed unicestwieniem. Ogłosiły, że odstąpią go nowemu restauratorowi, ale pod warunkiem, że ten zachowa niezmienną od ponad czterech dekad formułę, w szczególności zachowa stałe, trzydaniowe menu, przyrządzane według receptury opracowanej przez p. Kasię. Wymagania właścicielek „Chińczyka” nie były proste i obawiałem się, że nie znajdzie się nikt, kto zaryzykuje poprowadzenie lokalu z narzuconym jednym, niezmiennym w czasie, trzydaniowym menu.
A jednak znalazła się taka osoba, która podniosła rękawicę. Lokal przejęła pani Hania i po gruntownym remoncie wnętrza i elewacji budynku w części przynależnej zajmowanej powierzchni, reaktywowała „Bar „Chińczyk” serwując dania zgodne z tradycyjną recepturą. Znów powróciły smaki i zapachy z Senatorskiej, co zjednało sobie aprobatę zarówno starych bywalców jak i nowych klientów. Lokal wzbogacił się o nowe chińskie akcenty, a jedna ze ścian wyklejona została tapetą z nadrukowanymi zdjęciami i archiwalnymi wycinkami prasowymi nawiązującymi do historii „Chińczyka”.
Żałuję, że nie mam zdjęć „Chińczyka” z Senatorskiej. W latach 70-tych nikomu jeszcze, no może poza Lemem i paru mu podobnych, nie śnił się Internet, ani tym bardziej Business View w Mapach Google. Teraz jednak wszystko jest, przynajmniej w tej materii, dużo prostsze i w zasięgu ręki. Obfotografowałem zatem „Chińczyka” z Okopowej, bo któż to wie, gdzie będzie jego miejsce za kolejnych 40 lat. Zapraszam do obejrzenia zarówno zdjęć i wirtualnego spaceru, jak i do odwiedzin „Chińczyka” w porze lunchu. Polecam w szczególności „łączoną” ze szklaneczką schłodzonego soku pomidorowego do popicia. Adres: ul. Okopowa 23, Warszawa, tel.: 22 632 72 97, 570 402 402.
Miejsc i interesujących historii z nimi związanych jest bez liku. Jeśli znasz takie miejsce, jesteś jego właścicielem lub najemcą i chcesz zachować je w pamięci na wysokiej jakości zdjęciach, filmie lub wirtualnej prezentacji Business View w Mapach Google, napisz lub zadzwoń, z przyjemnością podejmę się fotograficznej dokumentacji kolejnych, interesujących miejsc.
Andrzej Chomczyk
tel.: 501 1 25 010
andrzej@sztukakadru.pl
5 Responses to Półtorej łączonej proszę….
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Ostatnie komentarze
- Darek - Półtorej łączonej proszę….
- Andrzej - Półtorej łączonej proszę….
- wiechu457 - Półtorej łączonej proszę….
- Andrzej - Półtorej łączonej proszę….
- Wysoki Niski - Półtorej łączonej proszę….
Kalendarz
listopad 2024 P W Ś C P S N « paź 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 Kategorie
- Akt (5)
- Architektura (44)
- Black & White (20)
- Bodypainting (9)
- Dziecko (38)
- EURO 2012 (3)
- Eksperyment (6)
- Festyn (20)
- Folklor (18)
- Fotografia sakralna (15)
- Humor (12)
- Iluminacja (2)
- Jazz (3)
- Kolej (3)
- Kulinaria (30)
- Macro (11)
- Meble (3)
- Muzyka (9)
- Nekropolia (4)
- Panoramy (14)
- Pejzaż (17)
- Podróż (7)
- Portret (67)
- Przyroda (38)
- Relaks (26)
- Reportaż (49)
- Różne (55)
- Samoloty (3)
- Sesja ślubna (4)
- Spacery z Bostonem (14)
- Sport (42)
- Street Photo (33)
- Studio (32)
- Szachy (8)
- Sztuka (1)
- Taniec (9)
- Teatr (7)
- Wariacje (14)
- Warsztaty (9)
- Wedding (4)
- Wystawy (9)
- Z lotu ptaka (2)
- Zabawa (11)
- Zaproszenia (1)
- Zbliżenia (10)
- Zwierzęta (30)
Archiwum
- październik 2018 (15)
- wrzesień 2018 (17)
- sierpień 2018 (4)
- maj 2017 (1)
- styczeń 2017 (1)
- październik 2016 (1)
- sierpień 2016 (1)
- czerwiec 2016 (2)
- marzec 2016 (1)
- styczeń 2016 (1)
- wrzesień 2015 (1)
- sierpień 2015 (1)
- kwiecień 2015 (1)
- marzec 2015 (6)
- luty 2015 (1)
- grudzień 2014 (1)
- wrzesień 2014 (1)
- lipiec 2014 (2)
- czerwiec 2014 (4)
- kwiecień 2014 (4)
- marzec 2014 (2)
- styczeń 2014 (6)
- grudzień 2013 (3)
- listopad 2013 (14)
- październik 2013 (8)
- wrzesień 2013 (14)
- sierpień 2013 (7)
- lipiec 2013 (7)
- czerwiec 2013 (7)
- maj 2013 (11)
- kwiecień 2013 (12)
- marzec 2013 (12)
- luty 2013 (18)
- styczeń 2013 (5)
- grudzień 2012 (2)
- listopad 2012 (9)
- październik 2012 (8)
- wrzesień 2012 (4)
- sierpień 2012 (19)
- lipiec 2012 (12)
- czerwiec 2012 (8)
- maj 2012 (1)
- kwiecień 2012 (12)
- marzec 2012 (4)
- luty 2012 (7)
- styczeń 2012 (5)
- grudzień 2011 (6)
- listopad 2011 (10)
- październik 2011 (5)
- wrzesień 2011 (5)
- sierpień 2011 (8)
- lipiec 2011 (7)
- czerwiec 2011 (8)
- maj 2011 (2)
- kwiecień 2011 (1)
Tagi
akt architektura body painting Budowla cerkiew dzieci dziecko ekspresja fauna festyn fotografia uliczna humor karate koncert kwiaty makijaż makro mimika Muzyka młodość ogród owad panorama sferyczna pies portret przyroda restauracja ruch spacer sport Stare Miasto street photo szachy Taniec teatr wariacje Warszawa warsztaty wernisaż Wilno woda wystawa zabawa zbliżenia zwierzęta
WP Cumulus Flash tag cloud by Roy Tanck requires Flash Player 9 or better.
Lubię tę szamkę 🙂
Nie Ty jeden 🙂
I ten nieśmiertelny „riwanol” żółty pyszny płyn w szklance który dopełniał wspaniałości smaku. Eeeeeeeech to se ne wrati
Faktycznie, nie napisałem o napoju, nieodzownym dodatku do każdego dania. Zamawiałem zwykle dwie, trzy szklanki. Potrawka wydawała się wtedy dużo bardziej pikantna niż serwowana dziś przy Okopowej, a żółty napój znakomicie tonował nadmierne doznania kubków smakowych. A może to nie kwestia różnic w ostrości potraw, tylko zużycia receptorów 😉
Wspomnienia wróciły… mimo wszystko to były „stare dobre czasy”.